Mój przyjacielu.
Kiedyś razem szliśmy po dnie
Potykając się o własne nogi, jak o problemy.
Razem na wierzch szczęściem wypłynęliśmy.
Teraz każdy podąża inną z dróg,
Lecz pamiętaj i nigdy nie zapomnij że mam wobec Ciebie dług.
Ja upadłem po raz drugi.
A Ty wkroczyłeś w mój świat gdzie...
Oczy przysłoniła wódka i szlugi.
Uciekliśmy razem.
Po raz drugi...
W końcu Ty upadłeś po raz drugi
Ja w niebie się uniosłem,
W szczęście rozkwitając.
Byłem ślepy i głupi.
Zapominając Twe zasługi...
Dałeś radę i choć z inną pomocą...
Spod ziemi wyjść, nie wyjdę.
Wściekły na siebie, rozżalony czasem.
Proszę Cię przyjacielu, pamiętaj o mnie dniem i nocą...
Bo choćbyś upadł razy milion!
Ku Twojemu zdziwieniu,
Będziesz mógł zawsze oprzeć się na moim ramieniu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.